niedziela, 26 września 2010

Szlachetność żula, małoduszność przechodnia

Jadę oto rowerem po wrocławskim chodniku w ścisłym centrum. W pewnym momencie tor mojej jazdy przecina się z torem poruszania kobiety, idącej tuż obok partnera. Nie żebym jakoś celował kołem, ale owa kobieta po prostu nagle skręciła przez co omal na nią nie wpadłem. Na szczęście zdążyłem zahamować. Naraziłem się tym samym jej partnerowi, który niejako "w obronie" skrzętnie mnie poinformował o braku ścieżki rowerowej oraz miejscu odpowiednim do jazdy rowerem czyli ruchliwej ulicy w godzinach szczytu. Nie odpowiedziałem na te zarzuty, ponieważ zwykłem nie marnować czasu na zbędne słowne potyczki. Po prostu pojechałem dalej.

Parę dni później w niedzielne południe jadę rowerem po chodniku obok owego miejsca. Na wprost mnie stoi dwóch pijanych mężczyzn, zwalniam aby ominąć ich bezpiecznie. Tymczasem obydwaj ustępują mi drogi, rozchodząc się na boki. Jeden z nich zaś, woła do mnie z zapraszającym gestem:

- Proszę, Panie Szurkowski!

To ja już wolę, żeby było więcej pijanych żuli niż zwykłych przechodniów.

czwartek, 16 września 2010

Jak udało mi sie oszukać system

Udało mi się oszukać system, bezboleśnie, czule i po kryjomu. Teraz czekam na rychłą zemstę. A stało się to tak.

Wybrałem się do marketu francuskiego po kurczaka z grila za 7,99 zł. Wydawało mi się, że kurczaki z grila są po 6,50 zł - jak się okazało, myliłem się. Innych zakupów nie planowałem, ponieważ w tym markecie są długie kolejki nawet w kasach do 10 sztuk. Bez wózka i koszyka udałem się "w regały" jako cel obierając stoisko z kurczakami i innymi gotowymi potrawami.

Jednak uległem. Odwiedziłem wszystkie interesujące stoiska z promocjami sprzętu agd na wagę, a potem kosz z przecenionymi towarami bez opakowania z magazynu. Zaciekawiła mnie latarka reagująca na ruch, której ceny nie potrafił podać czytnik kodów. Wziąłem ją ze sobą z myślą, że może inny czytnik będzie pokazywał cenę latarki. Potem postanowiłem kupić płyn do mycia naczyń Ludwik. Włożyłem płyn i latarkę do siatki foliowej, którą zdobyłem w dziale z warzywami i owocami. Następnie zajrzałem na dział z piwem, gdzie w promocyjnej cenie 2,99 można było zakupić piwo czeskie Budweiser. Długo wahałem się czy piwo kupować, w końcu po raz drugi uległem, okazja wypicia czeskiego piwa (prawdziwie czeskiego, co sprawdziłem czytając etykietę i początek kodu) nie mogła się szybko powtórzyć. Nie miałem ze sobą koszyka ani wózka, zatem włożyłem 2 piwa do siatki, w której był już 1 litr cytrynowego płynu do naczyń Ludwik i latarka. Włożyłem do reklamówki jeszcze jedno piwo marki Łomża i udałem się do stoiska z kurczakami.

Nie udało się przejść nawet 15 metrów. Na wysokości działu z alkoholami wyższej, klasy reklamówka zerwała się i szklane butelki piwa rozbiły się o czystą, kafelkowaną podłogę. Przechodząca obok kobieta powiedziała coś w stylu "Ochhhh", a ja pomyślałem "O, kurde". Dobrze, że za piwo jeszcze nie zapłaciłem, ale w głowie przemknęła mi myśl, że gdyby ktoś się przyczepił, będę musiał sprzątać albo płacić albo coś jeszcze gorszego. Postanowiłem udawać zaradnego i zgłosić wypadek pracownikowi marketu. Potem coś bym wymyślił. W najgorszym wypadku musiałbym zapłacić jak uczciwy obywatel. Niestety żadnego pracownika marketu w pobliżu nie widziałem. Najbliżej mnie znajdowało się stoisko z alkoholami i kasa do tychże trunków, ale na szczęście czy też nieszczęście kasjera nie było. Poszedłem zatem do najbliższej czynnej kasy ode mnie i powiadomiłem kasjerkę, młodą, miłą brunetkę. Powiedziałem jej, że na wysokości stoiska z alkoholem zerwała mi się foliowa reklamówka i rozbiły 3 butelki piwa. W ręku trzymałem jeszcze mokrą torebkę oraz pachnącą piwem butelkę cytrynowego płynu do mycia naczyń Ludwik i latarkę reagującą na ruch. Szybko wrzuciłem reklamówkę do kosza, podziękowałem za przyjęcie zgłoszenia i zniknąłem między regałami z towarem.

Jak gdyby nigdy nic udałem się do stoiska z kurczakami. Ochroniarze mogli dojrzeć mnie uciekającego z miejsca zbrodni poprzez system monitoringu, ale pościgu i ujęcia sprawcy na gorącym uczynku nie było. Bez problemów dotarłem do stoiska z kurczakami, gdzie ekspedientka sprzedała mi wypieczonego kurczaka z 7,99 zł. Następnie sprawdziła cenę latarki, która była bardzo droga jak na swoje małe rozmiary i skasowała płyn Ludwik bez konieczności stania w kolejce przy kasach głównych. Zapytałem jeszcze, czy teraz mogę opuścić sklep bez przechodzenia przez kasy, a gdy otrzymałem odpowiedź że tak udałem się do wyjścia. Ochroniarz nawet nie domyślił się, że to ja rozbiłem 3 butelki piwa obok stoiska z alkoholem. A jednak to byłem ja i zupełnie niezauważony wyszedłem z marketu. Znów wygrało dobro, oszukałem system i jestem z tego dumny!

wtorek, 14 września 2010

Rozmowa kwalifikacyjna

Dawno, dawno temu postanowiłem zarobić i za namową kolegi udałem się do biura pracy. Proponowana praca polegała na układaniu kartonów z proszkiem E na europalety. Jednak nie od razu było się pracownikiem biura pracy. Najpierw należało odbyć rozmowę kwalifikacyjną z osobą odpowiedzialną za pracę w fabryce proszków i detergentów. Moja przebiegała mniej więcej tak:

- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Jest pan studentem?
- Tak. Studiuję geologię na UWr.
- To proszę mi powiedzieć, co to jest agat?
- Jest to minerał z grupy krzemionki, odmiana chalcedonu.
- Dziękuję, proszę zgłosić się do biura z dowodem osobistym i legitymacja studencką.
- Dziękuję, do widzenia.
- Do widzenia

To była moja pierwsza rozmowa kwalifikacyjna i wydaje mi się że odpowiedziałem całkiem nieźle. Ja tak trochę pamiętałem o co chodzi, ale dziś to wszystko wydaje mi się śmieszne. Wtedy jednak nie byłem asertywny. Dziś odpowiedziałbym szalenie imponującym śmiechem?

poniedziałek, 6 września 2010

Czas na rebus

Uwaga uwaga a oto rebus w stylu KOC-a w wersji rysunkowej :) Dla zwycięzcy za prawidłową odpowiedź przewidziana nagroda niespodzianka !!!

niedziela, 5 września 2010

W potoku

"Nie ma takiej kur.. który by na dobre nie wyszła"

To wysoce nieprawdopodobne zdanie i na bank nieprawdą jest. Jednak każdemu jest dana szansa zostania kur.., więc nie ma się o co martwić. Jest na to całe życie wieczyste, popijane szampanem za 5 zł toasty, udane i mniej udane związki, planowane operacje przeszczepu mózgów i zjadania śniadania na obiad, a kolacji na deser po wieczornych wiadomościach, gdzie opluwa się ludzi łudzących się, że dowiedzą się czegoś istotnego.

O tym jak zostałem kur.. jeszcze nie pisałem, bardziej zauważyłem swoje życie w przekroju poprzecznym butelki jako pozbawione asertywnych decyzji w kluczowych sprawach. Raczej piszę pod wpływem chwili, asertywność jest jednak sztuką, balansowaniem na krawędzi bycia ch.... i pederastą relacji międzyludzkich, lub decyzją miłosiernego Jeszuy na skraju przepaści. Notabene jestem nieasertywny w sytuacjach krytycznych, czy tylko mi się wydaje, a może jestem kulturalny raczej. Głównie jednak uważam, że człowiek co ma wdrożoną filozofię wdupiemiejstwa radzi sobie z każdą asertywną decyzją. Ustępuje miejsca w tramwaju, zawsze przepuszcza starsze panie, kobiety, i młode dziewczęta w drzwi jako pierwsze i jako pierwsze wypuszcza i przytrzymuje drzwi od windy oraz wejściowe do bloku. Jest też asertywność ukazana podczas zakupów sklepowych pod blokiem, gdzie zagajająca ekspedientka coś mówi, a ja siły nie mam i jasnego umysłu na cięta ripostę. Cały czas do przodu rzekłoby się mimochodem, ale jednak to nie to.

Poznałem ostatnio w autostopie miłą, emerytowaną policjantkę, w wieku około 50 lat, jadącą fajnym autem, która dwie traumy przeżyła i dlatego nie ukończyła studiów, ale pracę znalazła w policji w wydziale kryminalnym w drodze awansu. Urzekła mnie jej chęć do wynurzeń na temat życia, bo to była mądra i doświadczona i konkretna kobieta. "Miała dobra nawijkę" była szczera, nie udawała, nie lansowała się i słuchała rocka. Powiedziała mi ta pani albo raczej utwierdziła w przekonaniu, że wdupiemiejstwo sprawdza się i filozofia znalezienia niszy dla siebie jest bardzo dobrą filozofią. Bo "trzeba uważać na starych wyjadaczy i młode wilki", chyba że chcesz stać się jednym z nich. W tym sensie jednak jestem asertywny, bo jestem zupełnie w zdrowej sytuacji życiowej :) Co nie zmienia faktu, że za minute wszystko może się spieprzyć :)