niedziela, 26 września 2010

Szlachetność żula, małoduszność przechodnia

Jadę oto rowerem po wrocławskim chodniku w ścisłym centrum. W pewnym momencie tor mojej jazdy przecina się z torem poruszania kobiety, idącej tuż obok partnera. Nie żebym jakoś celował kołem, ale owa kobieta po prostu nagle skręciła przez co omal na nią nie wpadłem. Na szczęście zdążyłem zahamować. Naraziłem się tym samym jej partnerowi, który niejako "w obronie" skrzętnie mnie poinformował o braku ścieżki rowerowej oraz miejscu odpowiednim do jazdy rowerem czyli ruchliwej ulicy w godzinach szczytu. Nie odpowiedziałem na te zarzuty, ponieważ zwykłem nie marnować czasu na zbędne słowne potyczki. Po prostu pojechałem dalej.

Parę dni później w niedzielne południe jadę rowerem po chodniku obok owego miejsca. Na wprost mnie stoi dwóch pijanych mężczyzn, zwalniam aby ominąć ich bezpiecznie. Tymczasem obydwaj ustępują mi drogi, rozchodząc się na boki. Jeden z nich zaś, woła do mnie z zapraszającym gestem:

- Proszę, Panie Szurkowski!

To ja już wolę, żeby było więcej pijanych żuli niż zwykłych przechodniów.

1 komentarz:

  1. jakież to przypadki ciekawe Cię spotykają....prawdziwej uprzejmości w ludzikach najnaturalniejszych znajdziesz.

    OdpowiedzUsuń