poniedziałek, 14 listopada 2011

Wszystkie drogi prowadzą do Mewy cz.1

Jeszcze przez 2 dni jestem w podróży, która trwa już ponad miesiąc. Aktualnie przebywam na wakacjach w odludnym zakątku Szkoplandii. Odpocząć tu można pierwszorzędnie! Jest cicho, spokojnie, dookoła bagna, woda i mgła, jedynie co jakiś czas za oknem słychać krakanie wron. To idealne miejsce do popełnienia zbrodni doskonałej, co z pewnością miało miejsce w czasie ostatniej wielkiej wojny, kiedy pracowali tutaj przymusowi robotnicy i więźniowie. Poza tym jak na całkowite zadupie nie ma tutaj cwaniaczków, żuli, budki z piwem, co w Polsce byłoby nie do pomyślenia. Musiałaby być przynajmniej jedna melina z bimbrem, a tutaj są lokalne małe restauracje i kawiarnie. Korzystając z wolnego czasu i przestrzeni myślowej na podsumowanie wyjazdów mogę najogólniej stwierdzić, że Niemcy bardzo cwanie sterują Europą. Mam na to niezbite dowody, o których opowiem w dwóch przypowieściach! To nawet nie chodzi o to, że wzbudzają zamieszki, bo to temat marginalny, który jak sądzę szerokim echem odbił się tylko w Polsce.

Główny zarzut (czy to zarzut?): Niemcy wyjadają najsmakowitsze kąski wtedy, kiedy my wszyscy poszkodowani, biedni, zastanawiamy się nad losami Europy, świata, unii śmiercionośnej. Rozmawiamy o problemach, próbujemy je rozwiązać, dyskutujemy, ale bezcelowo. Niby nikt tego nie zauważa, a jednak! Największe kawałki mięsa znikają ze stołu wtedy, gdy rozmawiamy i marnujemy czas. Mogą to być nawet problemy związane z Niemcami, ale oni nie podejmują takich dyskusji, bo problemów jak my nie mają. Ich problemem jest to, jak dobrać się do naszych tyłków i wydusić do ostatniego grosza tak, żeby wyglądało to pięknie i nowocześnie. I tak dalej robią swoje. Tych cennych obserwacji dokonałem podczas uroczystej kolacji i imprezy w międzynarodowym gronie nad brzegiem Oceanu. Niemiec zjadł całe mięso, ziemniaki, sałatkę, wypił resztki wina. A wiadomo, że kto zjada ostatki, ten piękny i gładki. Może i ten Niemiec piękny nie był, ale kalorii najwięcej pochłonął. Podczas następnej imprezy Niemiec, z kartonu pełnego portwajnu wybrał tę najlepszą butelkę, 10-letniego portwajnu i wyjadł wszystkie oliwki oraz frankfurterki, chrupki prawie do końca przegryzając. I owszem trochę się liczył z pozostałymi, czasami nawet częstował, bywało, że był miły, ale na Niemców zawsze trzeba uważać. Dlaczego?
Dlatego, że wtedy kiedy wszyscy się dobrze bawią, Niemiec wyszuka ofiarę i będzie się z nią obściskiwał w barze, mimo tego, że pijany, że ofiara brzydka jak noc listopadowa to i tak poleci na obietnice niemieckie! A potem Niemiec kopnie ją w dupę!

Pozostałych przemyśleń jest tak dużo, że będę je systematycznie zamieszczał na blogu - w celu oddzielenia tematycznego. Oto słowo Liścia!

1 komentarz: