W sobotą jak to bywa w tramwajach, można spotkać meneli wracających z piątkowych dni skupienia w przepełnionych "spiritus sanctus" melinach. Uduchowieni boską ambrozją, kwintesencją alkoholowych wyrobów, niosą światu dobre i złe nowiny. Mówią do siebie, rozmawiają ze sobą, komentują rzeczywistość, witają się ze znajomymi. Zazwyczaj spotykają się z obojętnością ludzi, chyba że natarczywie zaczepiają, są nachalni albo wszczynają awantury. Sobotnim popołudniem jechałem tramwajem linii nr 10 i spotkałem ciekawego typka, Menela-Apostoła. Nauczał lud w wagonie tramwaju tymi słowy:
"Bez Boga nie ma nic - tak trudno w to uwierzyć?
Niedługo będzie Wigilia, Święta - tak trudno w niego uwierzyć?
Jeżeli ktoś nie wierzy w Boga, niech sobie pójdzie i uwierzy.
Jeżeli ktoś nie wierzy w Boga, to niech to powie.
Jezus Chrystus. Amen
Bez Boga nie ma nic.
Bez Boga nie ma nic - tak trudno w to uwierzyć?"
I tak w kółko. Nikt z obecnych w tramwaju nie skomentował Menela-Apostoła. Mówił z przejęciem większym niż niejeden Papież. Ludzie słuchali i nie zwracali uwagi. Może udawali, że nie słyszą?
Może boża owczarnia z tramwaju linii nr 10 realizowała swoją owczą powinność? W sensie, że Milczenie. Owiec.
OdpowiedzUsuńczuję się ostatnio jak we śnie, może to dlatego owce milczały ?
OdpowiedzUsuń