czwartek, 18 marca 2010

Rozważania o wódce

"Gdy jestem pijany, a trzeźwy nie bywam,
Na chorą duszę wódkę zażywam"



Ów pisarz, mistrz, prorok i mistyk ujął mnie po raz pierwszy zupełnie przypadkowo. Nie pamiętam jakim trafem do mnie przemówił i do dziś z głowy wyjść nie może. To również przezacny autor niedoścignionych napojów - boskich ambrozji "Łzy ciotki Kławki", "Balsamu Kanaańskiego", "Psiejkrwi", "Łez Komsomołki" i "Ducha Genewy". Każdy z nich u źródła jest okraszony poetyckim opisem. Wymienione napoje są niemożliwe do przygotowania w sposób domowy obecnie, ponieważ ich składniki są niedostępne w zachodniej i środkowej części Europy.

Sam znam zaś drink pod nazwą Śmierć Pułkownika (lub inaczej Ognie Moskwy), który to jest mieszaniną pół na pół zmrożonego szampana Igristoje ze spirytusem. Podawać w szklance w doborowym towarzystwie godnym zaufania. Najlepiej w ilości szklanek dwóch w odstepie minut piętnastu. Spożywanie go to uczucie po kwadransie wprost niesamowite, niczym start samolotem ponaddźwiękowym, któremu zatankowano olej napędowy.
Drugą pod względem mocy ambrozyją spożywaną osobiście jest Łęcka Śliwowica, pomijając Tuptusie i wszelkiego rodzaju bimbry o nieznanej zawartości etanolu.

Jednak czymże jest Śmierć nawet samego Generała, znajomość wszelakiej ilości drinków, 10 lat doświadczenia w pracy barmańskiej, obejrzenie Ćmy barowej po tysiąckroć i wypicie 180 win najtańszych jeżeli nie poznało się twórczości pana i guru pijackich strof i akapitów. Najwspanialszego twórcy wieku dwudziestego, rosyjskiego Kafki (czy to komplement dla Kafki czy dla Niego obraza?), porównywanego z Dostojewskim, tym który swój poemat nakazał sprzedawać w cenie butelki wódki (owego czasu 3 ruble i 62 kopiejki za egzemplarz). Pomnik jego postaci z walizeczką pełną butelek postawiono na samym Kurskim Dworcu! Anioły w niebie śpiewają na Jego cześć, w międzyczasie litując się nad leżącymi w rynsztoku..

Kończy się zima i z tej okazji zachorowałem fizycznie, złapało mnie pierwsze zimowe przeziębienie, zupełnie fizyczne, niezupełnie mentalne, zupełnie spodziewanie - bo każdej zimy należy się porządnie wygrzmocić na lodzie, tak samo należy się przeziębić albo zachorować poważniej. Inaczej zima nie zostaje zaliczona do prawdziwych zim. A oto i owego dnia przeziębienia pojawiła się wódka z dalekiego kraju duńskiego, w butelce plastikowej, nierozbijalnej, o woltażu 45%. Całkiem smaczna w połączeniu z osobno podaną zimną herbatą z cytryną. O przemożna chorobo, katarem i osłabieniem się objawiająca, trwaj! Smak czosnku i wódki w temperaturze pokojowej to tylko chwila i za Tobą mi tęskno! Następna taka powtórzy się co najmniej za dziewięć miesięcy !

PS Rozważania o wódce to początek wielkiej przygody, gdyż w związku z nią, kwintesencją wszelkiej maści alkoholi świata, wiąże się historii milijon i ludzi całe rzesze. Głównie jednak czuję pewien niedosyt, ponieważ długo pisać nie potrafię chyba, trudność mi sprawia rozwijanie myśli ostatnio. Odnosząc się do myśli przewodniej o duszy chorej i strapionej wódką zakropionej, Wieniedikt Jerofiejew to bardzo ciekawy człowiek, niesamowicie oczytany oraz inteligentny, inspiruje i intryguje więc polecam zapoznanie się z jego twórczością zblazowanym kobietom i mężczyznom w wieku powyżej lat 20. Uwaga dla nacjonalistów, Jerofiejew cenił Polaków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz