niedziela, 28 lutego 2010

Hans z Doliny Siedmiu Wichrów - odcinek 2

Co do świata zwierząt węże pustynne i skorpiony co rusz odwiedzały mieszkańców w poszukiwaniu żywności. Były to gryzonie i owady, głównie muchy, myszy i szczury, wyjadające resztki ze śmietników. Od czasu do czasu nad Pueczalczes krążyły sepy, dzielni przyjaciele padliny z pustkowia.

Z kolei tytułowym bohaterem był (to już wiadome) pięćdziecioletni Wiedeńczyk – Hans – krępy blondyn, o brązowych oczach. Mieszkał samotnie w małej chatce kilometr na północ od wioski. Historia, która pewnego dnia wydarzyła się w Dolinie Siedmiu Wichrów nigdy nie zostałaby spisana, gdyby nie Hans. Opowiedział mi ją, lipcowym popołudniem 10 lat później w małym brazylijskim porcie.

Nim nastąpił Nowy Rok, tuż po Świętach, Pueczalczes odpoczywało po jesiennej piaskowej burzy. Na dworze Słońce świeciło niezbyt mocno, nie na tyle, aby piasek parzył gołe stopy. Ludzie przebywali głównie w domach. Zajęci byli swoimi sprawami, czytali książki, słuchali komunikatów i audycji radiowych. Pani Gertruda sprzątała swój lokal, przed nadchodzącym Nowym Rokiem. Hans pochłonięty był oczyszczaniem z piasku starego motoru, pamiętającego czasy I Wojny Światowej. Panowała atmosfera oczekiwania, nadchodził Nowy Rok, świętowany najhuczniej jak tylko można sobie wyobrazić.

Pani Gertruda piekła wtedy ciasta, dzieci sklejały bibułkowe figurki i kokardki, którymi dekorowały pijalnię piwa. Emilio przygotowywał przemówienie noworoczne, w którym dziękował dwunastu miesiącom za istnienie, a nowe prosił o wyrozumiałość. Na każdy przychodziła stosowna chwila. Zabawa trwała do samego rana, aż Słońce pojawiało się ponad wzgórzami i oświetlało blaskiem białe ściany budynków.

Tamtego roku w przeddzień święta wiatr muskał tylko wysuszoną ziemię. Pieścił ją drobinkami piasku, a przesuwające się ziarenka wydawały cichy szmer. W Pueczalczes to normalne dźwięki, poza odgłosami cywilizacji. W tym prostym koktajlu dźwięków brakowało jedynie gwizdów i pohukiwań przemieszczających się mas powietrza. Takich dni bywało w historii Pueczalczes bardzo mało, stwierdził Emilio pomimo kłopotów z pamięcią (nigdy wcześniej nie przypominał sobie podobnego zjawiska). Dlatego normalnemu życiu mógł towarzyszyć i niepokój i zdziwienie. Jednak mieszkańcy nie zważali na te anomalie pogodowe. W końcu zbliżał się Nowy Rok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz