sobota, 13 lutego 2010

Czy portafisz nadać impet ?

Oto przede mną podróż życia do serca śląskiej krainy - miasta, gdzie nawet gołębie są czarne (w sensie koloru upierzenia). Przede mną podróż w pociągu interegionalnym, cokolwiek to znaczy, przede mną chwile spędzone w wagonie na przeciw staruszki, młodej studentki śmierdzącego pana czy może biznesmena albo przedstawiciela handlowego "Bardzo Ważnej Firmy".

Ponadto sobota przed świętem gruchających ptaszyn jest czasem niezwykle kiepskim, żeby nie powiedzieć bardzo kiepskim bardzo żenującym. Na szczęście można olewać system i pojechać do Katowic i tam spędzić niezapomniany romantyczny wieczór przy wódce oraz w doborowym towarzystwie. Takie pomysły bardzo lubię. I choć z początku się wahałem, wiem że to dobry pomysł.

Przede mną 2,5 h podróży w pociągu. Jako że pojadę pociągiem bez osobistego towarzystwa, będzie to dla mnie okazja do nawiązania nowych znajomości. I tu pojawia się pytanie, jakie znajomości uda mi się nawiązać, oraz jaka kreacje przywdzieję czyli kogo będę w pociągu udawać, grać?

Oczywiście można być po prostu sobą, gdybym był sobą to właściwie zabrałbym ze sobą kolę gazetę i mp3. I tak minęłaby podróż, na obserwowaniu pasażerów i na bank usiadłbym tam gdzie nie ma ludzi, którzy się doskonale znają bo wiadomo że tacy będą non stop rozmawiać i zagłuszać mp3. O ile krótkie podróże jestem w stanie znieść to przy długich jest zgoła inaczej... Nie daj Allachu żeby to były dwie przyjaciółki przypadkowo po latach napotkane w pociągu, albo grupa rekolekcyjna z księdzem, albo czterdziestoletnie kobiety wracające z pracy i rozmawiające o swoim szefie. Może być i tak że czeski pracownik w elastycznych skarpetach postanowi wyciągnąć nogi i pozbyć się obuwia po całym dniu chodzenia, wtedy niezbędna jest ewakuacja lub dyskretne otworzenie okna lub zwrócenie uwagi bez ceregieli.

Najlepiej żeby to była studentka czytająca książkę, o inteligentnym spojrzeniu i rozmowach wyważonych, bez zbędnych słów. Książkę nie podręcznik i nie notatki. Osoba która ma coś do powiedzenia światu, albo jest po prostu równą studentką lubiącą pogadać w pociągu. Albo grupa pracowników fizycznych, którzy pijąc piwo rozmawiają na tematy ogólnożyciowe bo z takich rozmów można naprawdę wiele się nauczyć.

Mógłbym udawać autsajdera, siedzieć na końcu składu skulony w kurtce z kapturem na głowie i beznamiętnie spoglądający przez okno albo wlepiający wzrok w podłogę ścianę ludzi ważne byle bez ruchu i bez wyrazu.

Mógłbym również być szalenie miły, pomagać paniom ściągać bagaże ogólnie zabawny wesoły istna dusza towarzystwa, z uśmiechem na twarzy podając bilet kontrolerowi.

Również mógłbym udawać intelektualistę czytającego literaturę piękną i co chwilę spoglądającego na zegarek oraz piszącego smsy do ukochanej którą widuje co weekend.

Mógłbym udawać, że nikogo nie udaję albo udawać, że kogoś udaję. Na jedno wychodzi.

Mógłbym udawać, ale nie będę udawać tylko wezmę piwo ze sobą i spróbuje nie zanudzić się przez te 2,5 h bo niestety nie mam ochoty czytać w pociągu, ostatnio w ogóle nie mam ochoty czytać. Jedyne co to zapiski dzienniki Salvadora Dali co przeświadczon był swojego geniuszu i tak tez pozostanie w moich oczach dziwakiem, jednak szacunek dla niego za pewność siebie i charyzmę dla rozlanej kawy. Wtajemniczeni wiedza o co chodzi. Lubie też czytać blogi daj dwie fajki i mon cherri.

Tymczasem idąc tropem podróży pociągiem, to tylko 2,5 h, czas podczas którego może wydarzyć się wiele lub nic. Ten czas stanowi wielką zagadkę i oczekiwanie na wydarzenia. W każdym razie jeszcze kiedyś do tematu powrócę, przy okazji opowiadając o najwspanialszym poemacie, mojego ulubionego autora pisarza rosyjskiego - zwał się Wieniedikt Jerfofiejew - i dzieł wielu nie zapisał ale jak już napisał to napisał genialnie. Na jego cześć przytoczę tu z krótkich studenckich czasów, pewien piękny, romantyczny wiersz, który strasznie mi się spodobał i podoba się nadal, od pierwszego przeczytania to prawdziwa miłość.

Ostatni promień słońca skrył się
za strumieniami,
Majestatyczny wieczór otula rozlewiska,
Bezdźwięcznie płacze wierzba
i słychać szept w jej listkach,
Ostatni promień słońca już znikł
za strumieniami.

Spokojnie wioska śpi. Lecz gdzieś tam,
w mglistej dali,
Rozdziera ciszę zmierzchu krzyk,
w skowyt przechodzący,
Straszliwy, pełen grozy i zda się
nie mieć końca...
Spokojnie wioska śpi. Lecz gdzieś tam
w mglistej dali
Kogoś zarzyna ktoś...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz