sobota, 9 października 2010

O czym myślę ostatnio

Ostatnio doszedłem do wspaniałych wniosków. O kilku z nich opowiem, to zbiór myśli i spostrzeżeń oraz opowieści, może trochę niezwiązanych ze sobą. Postanowiłem zamieścić je w jednym wpisie.

Mam małą biedronkę w pokoju. Odkąd mieszkam niby sam w nadzorowanym przez system budynku, gdy pracuję sam w kapitalistycznej firmie, to cieszę się z obecności owadów. Jadąc samochodem nad uchem brzęczy mi mucha. Nie otwieram okna, żeby wyleciała, nie wyganiam jej ani nie zabijam. Jest mi wtedy raźniej, bo wiem, że zawsze jest ktoś obok. Poza tym owad nie pierdoli od rzeczy. W przeciwieństwie do...

Cieszę się z też obecności zafajdanych żuli jadących tramwajem, czekających na przystanku, siedzących na ławce, w obecności słuchających kindermetalu pseudo-emo-buntowników których jedna koszula kosztuje więcej niż żul zarobi sprzedając złom przez tydzień, lalusiów i wyfiokowanych gwiazd wieczoru. Takich od których ludzie się odsuwają, bo śmierdzą, są brudni, proszą o ogień albo fajkę, kilka groszy których nigdy nie daję, mimo że żuli w pewnym sensie lubię. Żul stanowi wtedy doskonale równoważącą przeciwwagę dla stanu uwielbienia młodocianych gwiazdorów i wyperfumowanych gogusiów. Ale żul to też cwaniak, często prosi o fajkę, gdy w kieszeni posiada swoje. No nic. Lubię patrzeć na kontrasty, być obserwatorem właśnie.

Ostatnio znów podnosiłem pijanego żula, tego samego drugi raz w podobnej okolicy. Za pierwszym razem przewrócił się z rowerem, na którym miał zapakowany skrzętnie złom. Wtedy bez problemu pomogłem mu wstać, podniosłem rower i poszedłem dalej. Za drugim razem żul, który jest sporych gabarytów, postawny, z czerwonym jak dojrzała gruszka nosem, leżał na parkingu. Obok leżała jego zabytkowa, drogocenna, rzeźbiona laska. Miał rozciętą rękę i zakrwawione zęby. O dziwo, jak to w przypadku prawdziwych żuli bywa, był zupełnie kontaktowy mimo stanu nieważkości. Razem z panem w średnim wieku podnieśliśmy go, łatwo nie było, podaliśmy laskę i odeszliśmy. Myślę, że jeszcze niejeden raz podniosę owego żula. Bo on często pewnie pije i równie często się przewraca, a nie każdy chce go podnieść. Mi nie przeszkadza. Jak Wieniedikt Jerofiejew pisał, talita kumi, wstań i idź. A może to Jezus powiedział ? Ot tyle, myśli mnie nawiedziły filozoficzne nieco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz