Calkiem niedawno wyciagnalem z polki stary zeszyt w ktorym zamieszczone byly zapiski pamietnego lata 2005 - gdy to moim postanowieniem wakacyjnym bylo najogolniej mówiąc nicnierobienie. Przy okazji m.in. w rozmaitym gronie obserwowalem kaczki w stawie, fizolofowalem, byly i rozmowy o pilce i inne tzw "meskie tematy", ogladanie spadajacych lisci z drzew i postepujacej jesieni wrzesniowej, wyprawy piesze przyrodnicze oraz wieczorne pisanie juz w lozku tuz przed zasnieciem. Ot takie zwykle wakacje w miescie malym.
Kilka slow wprowadzenia wystarczy zeby przejsc do sedna. Oto przyzwoicie beznadziejny wstep do opowiesci o owego czasu wykreowanej postaci Jurgena. A to i jego przygody:
1
Odnaleźć wyjście z sytuacji – tego musimy się trzymać. Powiedział Jurgen i udał się do toalety.
Toaleta. Niezastąpiona, odpowiedzialna łyka uczucia wszystkich przyjaciół nadal milczała, dopóki nagłe pukanie nie przerwało ciszy odmierzanej kapaniem wody.
A więc nie jestem jedną osobą, odzywaja się we mnie instynkty pewnie kojota – z racji wyjącego usposobienia szczególnie wyjącego, gdy stoję w kolejce po cokolwiek, usługę, towar. Jak ma się TO do własnej inicjatywy, jestem zielonym kojotem zjadającym myśli nowonarodzonego.
Krowa – cechą moją odstające uszy
Kot – zawsze chciałem nosić wąsy a`la Stary Kocur
Brunatny Szaropłętek – nim zostanę i nigdy więcej nie opuszczą mnie...(?)
Wychodząc na dwór spotkałem płyty chodnikowe po drugiej stronie ulicy.
Tym razem nie były pomarańczowe i tym różniły się od wczorajszych, że tamte nie były zielononiebieskie, a przedwczoraj stalowoszare.
Mniejsza z nimi, układając się do snu zapamiętałem, że było dziś 30C. Dziękuję.
Jurgen obudził się nagle wołany.
2
W beznadziejnym położeniu będąc od piętnastu minut Jurgen nie omieszkał przylepić trzech ostatnich nalepek zapachowych. Po czym wygodnie oddał się w ręce władzy, zrazu bowiem zdawało się, że nie wytrzyma presji uporczywego ukrywania się przed obławą.
Trzy ostatnie naklejki przechyliły szalę sprawiedliwości na korzyść Jurgena, nie odwiecznych ani potępiających kolejne pokolenia potomków niemieckiej trzody. Jurgen jednak całkowicie się uspokoił.
3
Jurgen położył się i zgasił światło. Nastała ciemność, raniona przez czerwony punkt w oddali.
4
Jurgen niefortunnie przewrócił się podczas rowerowej przejażdżki. Na szczęście rower nie należał do niego, tylko babci ze strony brata cokolwiek to wyjaśnia. Nie miał matki ani ojca znanego od dziecka, lecz wychowany przez staruszkę ze strony równie niepoznanej – jak kolor jutrzejszego zachodu Słońca. Oddając roztrzaskany rower usłyszał:
Nie musiałeś tutaj zachodzić
Nie musiałeś robić sobie zachodu
Nie musiałeś jechać na Zachód
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz